niedziela, 13 października 2013

Rozdział 7 Nowa pasja Leóna/Miłość od pierwszego wejrzenia?


~Violetta~

Złapałam Fran za rękę i szybko przebiegłyśmy przez ulicę, słysząc za sobą trąbienie aut. Zdyszane wbiegłyśmy do Studia, gdzie prawie wszyscy już na nas czekali. Nie było Leóna i z tego co zauważyłam Tomasa także.” A może on coś zrobił mojemu Leosiowi?!” Byłam przerażona. Natychmiast wyciągnęłam telefon z torebki i wystukałam numer Leóna. Nie odbierał… Chciałam iść go szukać, lecz nie mogłam opuścić zajęć. Zaczęłam płakać. Francesca podeszła do mnie i przytuliła.
- Co się stało?
- Leóna nie ma! I nie odbiera telefonu. Boję się o niego… - wtulona w przyjaciółkę, nadal próbowałam dodzwonić się do chłopaka
- Chodźmy na zajęcia. Na pewno wszystko z Leónem w porządku. – zapewniła mnie Włoszka i poszłyśmy do Sali śpiewu
Nie słuchałam niczego co mówiła Angie, ponieważ całkowicie skupiona byłam na telefonie, który trzymałam w ręku, oczekując na jakąkolwiek wiadomość od Leóna. Na darmo… Kiedy uczestniczyłam w zajęciach Gregoria zmuszona byłam zostawić komórkę w torebce. Wszystkie kroki mieszały mi się. Nauczyciel denerwował się, lecz nie chciał się na mnie wydzierać. Starałam się jak tylko mogłam, ale cały czas w głowie miałam czarne myśli. Po skończonej lekcji, Gregorio podszedł do mnie i powiedział, żebym następnym razem bardziej się starała. Dzisiaj nie mieliśmy zbyt wielu zajęć, więc szybko skończyliśmy. Szybkim krokiem wyszłam ze szkoły, udając się w niewiadomym kierunku. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Nie wiedzieć czemu, w tak małej torebce, nie mogłam go znaleźć! Ręce latały mi jak szalone. W końcu chwyciłam telefon w dłoń z nadzieją, że to León próbuje się do mnie dodzwonić. Niestety… Gdy spojrzałam na wyświetlacz spostrzegłam, że dzwoniącym jest Fran…
- Tak, słucham? – powiedziałam niechętnie
- Violu, mam takie jedno pytanie… - zaczęła podejrzanie, a ja nie dałam jej dokończyć
- Ale Fran, mam nadzieję, że to coś bardzo ważnego, bo nie mogę dodzwonić się do Leóna, a martwię się o niego. – byłam lekko podenerwowana i nie mogłam powstrzymać łez napływających do moich oczu
- Mi właśnie chodzi o Leóna – mówiła z niepokojem
- Co z nim? – miałam ochotę się rozpłakać
- Viola, ogarnij się i nie płacz! Przed chwilą widziałam Leóna na motocyklu. Pędził jak szalony w stronę takiej ogromnej willi, naprzeciw parku, w którym się często spotykacie! – wyjaśniła wszystko, a ja zaniemówiłam
- C-co? Jaki motocykl?! – wydukałam wściekła
- Dobra, załatwcie to między sobą. Ja chciałam ci tylko powiedzieć co widziałam, nie mów Leónowi, że ja go wsypałam. Pa kochana. – przekazała Fran i się rozłączyła
„Ja mu pokażę! On to chyba chce się zabić na tym motocyklu” – krzyczałam wściekła idąc przed siebie.
Przeszłam się jeszcze kawałek i usiadłam na pobliskiej ławce. Chodziłam dość długo, więc moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Usłyszałam dźwięk szybko zbliżającego się w moją stronę pojazdu. Motocykl zatrzymał się naprzeciw mnie. W tym momencie ujrzałam dobrze zbudowanego chłopaka w czarnej, skórzanej kurtce i długich, granatowych spodniach. Miał na głowie czarno-czerwony kask, który chwycił rękoma zakrytymi grubymi rękawicami i zdjął. Otworzyłam szeroko usta, a oczy wyszły mi z orbit ze zdziwienia. Chłopak podszedł do mnie i zamknął moje usta namiętnym pocałunkiem.
- Skąd? Ty…? To…? – nie dokończyłam, gdyż nie wiedziałam co powiedzieć
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Skoro zmieniamy miejsce zamieszkania, postanowiłem zmienić coś w swoim życiu, więc zapisałem się do klubu motocrossowego – zaczął tłumaczyć, a ja nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego kupił tą piekielną maszynę!
- Ale León... To jest niebezpieczne! Ty chcesz się zabić?! – krzyknęłam, a łza spłynęła po moim policzku. León szybko ją wytarł i uspokajał mnie:
- Kochanie, ja nie chce się zabić. Po prostu zrozumiałem, że MotoCross to moja pasja. – podał mi kask, lecz ja nie wiedziałam co mam z nim zrobić
- Zrozum też to, że ja się o ciebie martwię. Cały dzień dzwoniłam, ale twój telefon nie odpowiadał. Myślałam, że coś ci się stało! – mówiłam smutno, wtulając się w jego klatę. Popatrzyłam chwilę na kask, który trzymałam i powiedziałam ironicznie – Ty wiesz, że ja na „to” nie wsiądę.
- Wsiądziesz, wsiądziesz… - ten jego uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Po chwili podniósł mnie. Przytrzymując moje ręce, tak żebym nie mogła się wyrywać i posadził na motocyklu – Kocham Cię – dodał, po czym pocałował mnie w czoło i pomógł mi założyć kask
- Ja ciebie też – uśmiechnęłam się, a León usiadł przede mną i kazał się mocno trzymać
Jechaliśmy zaledwie kilka minut. Zatrzymaliśmy się, a ja nadal mocno go ściskałam i bałam się puścić. Po chwili zsadził mnie z maszyny, zdjęłam kask. Staliśmy przed naszym domem. León chwycił mnie za rękę i poszliśmy do willi. Gdy tylko otworzył drzwi, zaczęłam rozglądać się po salonie i po prostu oniemiałam z wrażenia. To było… piękne!
Dom był fantastycznie urządzony. Świetny dobór mebli i kolorystyki. „Jeszcze wczoraj popołudniu była tutaj kompletna pustka, a dzisiaj jest tutaj naprawdę jak w domu.” – pomyślałam, zachwycona wystrojem domu.
- Kiedy zdążyłeś to wszystko urządzić? – zapytałam
- No wiesz… To nie było takie proste – zaczął – Od wczoraj jeździłem od sklepu do sklepu i szukałem mebli idealnych dla nas.
- Ale przecież wczoraj było tu pusto, jak ty to zrobiłeś? – pytałam napawając się pięknością naszej willi – Zaraz, zaraz… wczoraj była niedziela…
- Przecież ci mówię, że to nie było takie proste, ale jakoś dałem radę. A wszystkiego nie musisz wiedzieć
- Hahaha! Właśnie, że muszę.
- No dobra, to ci powiem. Angie pomogła mi wybrać meble, a twój tata za nie zapłacił – wiedziałam, że sam tego nie zrobił
Po chwili złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. Odwzajemnił go. Popchnęłam Leóna na kanapę, która stała obok. Zaczęłam rozpinać czarną kurtkę, którą miał na sobie, a pod nią podniecającą, kolorową koszulę w kratę. Ku mojemu zdziwieniu León wziął mnie na ręce, a ja owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Zaniósł mnie na górę i cały czas całował, przez co o mało nie wywalił się na schodach. Jedną ręką trzymał mnie w talii, a drugą otwierał drzwi do sypialni. Wniósł mnie do środka i już chciał położyć na łóżku kiedy oderwałam się od jego ust i spostrzegłam, że w pokoju nie ma miejsca do spania. Wybuchnęłam śmiechem i chociaż León nie był zachwycony, zaczął się śmiać głośniej ode mnie. Ubraliśmy się szybko i pojechaliśmy do najbliższego sklepu meblowego. Przez całą drogę śmiałam się, że León zapomniał kupić tak oczywistej rzeczy jaką jest łóżko.  Chodziliśmy około godzinę po sklepie, szukając odpowiedniego łoża dla nas. W końcu znaleźliśmy piękne, ogromne łoże małżeńskie. Jak tylko León je zobaczył, rzucił się na niego w celu „wypróbowania miękkości materaca”.  Zapłaciliśmy za mebel i został on zawieziony do naszej willi. Pojechaliśmy do domu i postanowiliśmy wypróbować nasz nowy dobytek. Postanowiłam uszykować się na tą okazję.  Pocałowałam Leóna, a on zrozumiał o co mi chodzi. W salonie stały już kartony z moimi ubraniami, które najprawdopodobniej przywiózł mój tata. Wiedziałam dokładnie, w którym kartonie znajdował się mój sexowny strój. Szybko go wyjęłam i pobiegłam do łazienki. Gdy ubrana już w sexi bieliznę wyszłam z łazienki, udałam się do sypialni. Weszłam do pomieszczenia i zaniemówiłam… León leżał na łóżku całkiem goły, przykryty jedynie jedną poduszką. Dokoła niego było mnóstwo poduszek.
- No chodź kotku!
Podeszłam do łóżka. León przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować po całym ciele. Powoli zdejmował moją bieliznę. Wszystko robił delikatnie. Zawsze marzyłam o tym, aby swój pierwszy raz przeżyć z wyjątkowym chłopakiem, takowym oczywiście był León. To było wspaniałe przeżycie, którego nie da się opisać. Namiętność, czułość, delikatność w tamtej chwili stały się jednością. Czuliśmy się wspaniale. To przeżycie było zajebiste.


Następnego dnia…
~Francesca~

Violetta wczoraj nie odezwała się już do końca dnia. Mam nadzieję, że nie zabiła Leóna.
Mama kazała mi iść z moją młodszą siostrą, Marcelą na plac zabaw. Akurat dzisiaj umówiona byłam z Cami na zakupy. Muszę się jakoś zrelaksować po rozstaniu z tym dupkiem. Dlaczego Luca nie mógł iść z młodą się „pobawić”?!

Godzinę później…
Ubrałam się jak zwykle: kolorowa sukienka przepasana czerwoną wstążką, beżowe botki, no i oczywiście opaska na włosy. Zawołałam Marcelę. Wzięłam jeszcze tylko torebkę i po chwili wyszłyśmy z domu.

Na placu zabaw…
Marcela biegała wszędzie. Ledwo co mogłam ją zauważyć. Siedziałam na ławce i korzystając z darmowego Wi-Fi, przeglądałam różne stronki. Nagle usłyszałam wołanie Marceli. Nie patrząc przed siebie, lecz ze wzrokiem zwróconym w stronę telefonu, wstałam i ruszyłam w kierunku zjeżdżalni, na której bawiła się siedmiolatka. Nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam na wysokiego, bardzo przystojnego chłopaka o przepięknych, kręconych włosach.
Upadłam i walnęłam głową o krawędź zjeżdżalni. Na chwilę jakby… straciłam przytomność. Gdy się
ocknęłam nade mną stał chłopak, o którym wcześniej wspomniałam. Jego śliczne, duże, brązowe oczęta wpatrywały się we mnie jak w obrazek. Brunet pomógł mi wstać i w tym samym czasie przepraszał mnie, tłumacząc, że to jego wina. Nawet chciał zabrać mnie do szpitala, lecz powiedziałam mu, że nie trzeba. Ledwo stałam na nogach. Miałam dość wrażeń, więc zawołałam siostrę i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z placu zabaw.
Nagle zrobiło się ciemno, straciłam równowagę i prawie się przewróciłam, ale coś albo raczej ktoś, nie pozwolił mi upaść. Tym razem nasze spojrzenia spotkały się i nie chciały rozstawać. Poczułam motylki w brzuchu, a moja twarz zrobiła się czerwona.
- Może jednak pojedziemy do lekarza? – powiedział z troską w głosie nieznajomy, a ja pokiwałam tylko twierdząco głową
Chłopak zaniósł mnie do swojego samochodu, bo wiedział, że nie dojdę tam o własnych siłach. Gdy usadowił mnie na siedzeniu, zapytał o dziewczynkę, z którą byłam na placu. Wytłumaczyłam mu, ze to moja siostra, po czym poszedł na plac zabaw i przyprowadził Marcelę, a po jego drugiej stronie szła dziewczynka uderzająco podobna do niego. Była mniej więcej w wieku mojej Marceli.
Dziewczynki i nieznajomy wsiedli do samochodu. Po chwili ruszyliśmy. Gdy byliśmy już przed szpitalem, chłopak wyprowadził mnie z auta, a dziewczynom kazał zostać. Wziął mnie pod rękę, ale ja nawet nie miałam siły stać na nogach, więc zaniósł mnie do budynku, kierując się w stronę recepcji. Szybko trafiłam na salę segregacji i zaczęto mi robić różne badania. Chłopak nie opuszczał mnie nawet na krok, ale kiedy byłam na badaniach zmuszony był iść po dziewczynki, lecz prędko wrócił wraz z nimi.
Leżałam  i się nudziłam, po chwili przyszedł nieznajomy.
- Przez to wszystko zapomniałem ci się przedstawić… Mam na imię Marco – przez chwilę nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknych oczek, ale imię też ma śliczne
- Francesca… - powiedziałam nieśmiało, podnosząc lekko kąciki ust
- A ta mała to moja siostra. Clarisa. – mówił, wskazując palcem na dziewczynkę siedzącą na korytarzu
- Za to moja, wkurzająca siostra to Marcela – trochę się zarumieniłam, patrząc na jego uśmiech
- Ładnie się rumienisz - zachichotałam słysząc taki komplement
- Dziękuję – szepnęłam – A ty masz śliczne oczy… - ugryzłam się w język, ponieważ powiedziałam na głos to co chciałam zachować w myślach
Zawstydził się i nie mówił nic. Zerkał na mnie nieśmiało, a ja zaczęłam się uśmiechać. Po kilku minutach przyszedł lekarz z wynikami badań.
- A więc Panna Cauviglia, tak? – zapytał mężczyzna w białym kitlu
- Tak – powiedziałam – Mogę już iść do domu? Przecież nic mi nie jest.
- Na panienki miejscu nie byłbym taki pewny – ciągnął lekarz – Wstrząśnienie mózgu, to nie taka błahostka.
- Jak to, wstrząśnienie mózgu?! – przeraziłam się trochę
- Na szczęście lekkie, ale będzie Panna musiała zostać na obserwację – to mnie wcale nie uspokoiło
- Skoro już muszę tu zostać, niech ktoś zadzwoni do mojej mamy, żeby zabrała Marcelę do domu – westchnęłam i kątem oka spojrzałam na bruneta siedzącego obok mnie.
- Zaraz się tym zajmę – powiedział doktor i wyszedł
Po chwili niezręcznej ciszy, Marco wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Kilka minut później do Sali weszła moja mama, która zasypywała mnie mnóstwem pytań. Wyjaśniłam jej całą sytuację, a mama chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, poszła porozmawiać z lekarzem. Wychodząc moja rodzicielka minęła się z Marco. Chłopak wszedł do pomieszczenia, trzymając ręce z tyłu.
- Przepraszam. To przez mnie musisz tu leżeć – mówił smutno i podał mi talerz z dużym kawałkiem ciasta czekoladowego
- Przepraszałeś mnie już chyba ze sto razy, ale to nie twoja wina. Taka już ze mnie niezdara. – uśmiechnęłam się i pokazałam palcem na ciasto, które pachniało z daleka
Marco zaczął mnie karmić, a ja nie mogłam przestać się śmiać.
- Leci samolocik! – mówił do mnie jak do małego dziecka, za to ja posłusznie otwierałam usta wsuwając ciasto
Temu zabawnemu wydarzeniu przyglądała się moja mama i siostra. Gdy ciasto się skończyło, chwyciłam Marco za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Spojrzał mi w oczy, a ja delikatnie musnęłam jego usta. Oderwał nas od siebie śmiech Marceli.
- Mamo, czemu teraz nie każesz mi iść do pokoju? – powiedziała rozbawiona siedmiolatka, a mama zasłoniła jej usta i zabrała na korytarz

                                                                                     
W końcu wzięłam się za pisanie i jest rozdzialik. Przepraszam, ze tylko z perspektywy Violi i Fran, ale jakoś tak wyszło ;) I wiem, że Justyna, teraz będzie się cieszyła jak głupia z Marcesci ;* Pomysł na spotkanie na placu zabaw pochodzi właśnie od niej, za co bardzo dziękuję :D 
Wczoraj byłam na pokazie Violetta - tylko dla fanów, więc jestem bardzo podjarana. Wygrałam też koszulkę <3 My tu oglądamy 1 odcinek, a w Argentynie w piątek wyemitowano już 80. Było BESO Leonetty! AAAAAA ♥ A dla przyjemności Justyny wspomnę, że było też Beso Marcesci i Naxi ;3
Koniec tej nawijki! Hasta La Vista ;*   ~Aga