Życie nastolatki to pasmo ciągłych zawodów miłosnych,
upokorzeń i wielu prób, które postanowią o jej dalszym życiu. Moje życie to
udręki. Nigdy nie zaznałam prawdziwej miłości, przyjaźni. Marzę, aby w końcu
wszystko się poukładało, lecz nieraz sama komplikuje sobie życie. Miałam wiele
szans, aby stworzyć piękny, szczęśliwy związek, ale nie byłam na to gotowa…
albo może po prostu nie chciałam być gotowa. Moja historia jest bardzo
zagmatwana, lecz w końcu daje ona do zrozumienia, że prawdziwa miłość przezwycięży
wszelkie trudności.
Dziś są moje
siedemnaste urodziny. Nie jestem zbyt szczęśliwa z tego powodu. Bo jak człowiek
ma być szczęśliwy kiedy w tak ważny dzień zostaje sam? Tata jak zwykle w
rozjazdach, a jego narzeczona ma mi zorganizować przyjęcie, ale zupełnie nie
mam na to ochoty. Mimo iż bardzo lubię Jade, nie podobają mi się takie denne,
gburowate przyjęcia, które ona po prostu uwielbia. Marzę o normalnej imprezie,
na której będzie pizza, cola i mnóstwo słodyczy, nie zapominając o przyjaciołach,
których nie mam. Ledwo tydzień temu przyjechaliśmy do Buenos Aires. Teraz
zajmuję się poszukiwaniami szkoły, w której będzie mi najlepiej, z pomocą mojej
kochanej cioci Angeles. To cud, że tata pozwolił mi chodzić do szkoły, bo
dotychczas uczyły mnie guwernantki.
Postanowiłam
wybrać się na spacer. Ostatni raz byłam tutaj jak miałam 5 lat, więc pozostało
mi pozwiedzać stare kąty. Byłam mała, kiedy mama zginęła, ale chodząc po
mieście wszystkie wspomnienia wróciły, a w mojej głowie znowu pojawiły się
pytania „Co by było gdyby…?” Spuściłam głowę, po moim policzku spłynęło kilka,
słonych łez. Nagle wpadłam na pewnego chłopaka. Zderzenie z przystojnym
szatynem, przywróciło mnie do rzeczywistości. Zaczęłam go przepraszać. Nie
chciałam podnosić głowy, bo nie lubię kiedy ktoś zaczyna się mnie wypytywać,
dlaczego płakałam. Poczułam dłoń na mojej brodzie, która podnosiła mi głowę do
góry. Szybko wytarłam łzy i spojrzałam w piękne, piwne oczy chłopaka. Nasze
spojrzenia się zetknęły i te oczy… jakbym już je gdzieś widziała. W moim
brzuchu zaczęły latać kolorowe motylki. Ten błysk w oku, te iskierki…
Przypominały mi chłopca, z którym przyjaźniłam się jako mała dziewczynka. Gdy
moja mama zmarła, wyjechałam z ojcem do Madrytu i już nigdy nie spotkałam…
- Ej, co się dzieje? Wszystko dobrze? – zapytał, jakby się
martwił
- Tak… Tak, wszystko okey. – niechętnie odpowiedziałam i
pociągnęłam nosem
- Na imię mi León, a ty jak się nazywasz?
I już nigdy nie spotkałam LEÓNA! To niemożliwe!
- Ja… Ja jestem Violetta… - powiedziałam z trochę większym
entuzjazmem – Czy ty jesteś tym Leónem, o którym ja myślę…?
Chłopak tylko uśmiechnął
się i złapał moją rękę. Szliśmy kilka minut, nie wiedziałam gdzie León mnie
prowadzi. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Nie wierzę, że mnie
pamiętał. Tyle lat… Znaleźliśmy się w pięknym parku. Duże drzewa o ślicznych,
fioletowych liściach, ogradzały dróżkę, którą szliśmy. Pamiętałam ten park.
Kiedy byliśmy mali, przychodziłam z Leónem tutaj. Mieliśmy swoją kryjówkę, nad
brzegiem jeziora. Wisiała tam nasza huśtawka, na której często siedzieliśmy.
Nawet jako pięciolatek León potrafił wesprzeć mnie, kiedy tego potrzebowałam.
- Zamknij oczy, a ja zaprowadzę Cię w pewne cudowne miejsce.
– szepnął mi do uszka – Zaufaj mi.
Zamknęłam posłusznie oczy i trzymałam mocno chłopaka za
rękę. Przeszliśmy kawałek drogi, przy czym parę razy potknęłam się i o mało co
nie przewróciłam.
- Możesz już otworzyć oczy! – krzyknął uradowany León
Ujrzałam to piękne miejsce, które powoli zanikało w mojej
pamięci. Podeszłam do huśtawki i spojrzałam na napis, który tam widniał.
***
- Teraz ty szukasz! –
krzyknął chłopiec, szturchając pięciolatkę w ramię
- Ej! – popchnęła go
dziewczynka, śmiejąc się – Tylko nie chowaj się daleko . – zagroziła młoda,
przykrywając oczy dłońmi
Chłopczyk pobiegł w
stronę jeziora, nad które rodzice surowo zabraniali im chodzić. Zobaczył
kryjówkę, którą razem z Violettą sami zrobili przy kilku osadzonych obok siebie
drzewach. Pomyślał, że w tym miejscu
dziewczynka go nie znajdzie. Ukrył się za drzewem i czekał.
- …9!…10! Szukam! –
krzyknęła mała, dokładnie rozglądając się dokoła w poszukiwaniu chłopca. Już
podchodziła do drzewa, ale potknęła się o jeden głupi kamień, który spowodował,
że dziewczynka przewróciła się. – Ała!
León szybko przybiegł
do Violi. Pomógł jej wstać. Dziewczynkę bardzo bolała noga i nie mogła ona
stanąć na kończynie.
- Bardzo boli? –
zapytał, posyłając dziewczynce uroczy uśmiech świadczący o przejęciu się jej
sytuacją. Violetta kiwnęła głową i spuściła ją. Chłopiec zauważył, że po twarzy
dziewczynki, zaczęły spływać łzy. Podniósł twarz Violetty, spoglądając w jej
przepiękne, czekoladowe oczęta i zrobił coś czego oboje by się nie spodziewali…
Swoimi małymi usteczkami musnął delikatnie wargi dziewczynki. – Już lepiej?
- Tak! – powiedziała
Violetta, przytulając Leóna – Ja myślałam, że tak mogą tylko dorośli.
Chłopczyk szeroko się uśmiechnął i zaprowadził
dziewczynkę do „kryjówki”. Posadził ją na huśtawce zrobionej z kilku sznurków i
dużej, dębowej deski.
- Wiesz, że teraz
musimy być razem? – pisnęła radosna pięciolatka, zapominając o bolącej
kończynie
- My już jesteśmy
razem… I będziemy razem na zawsze – jak na zaledwie sześciolatka, León mówił
bardzo mądrze. Od kiedy poznał Violettę, poczuł, że jest ona bardzo dobrą
dziewczynką, wartą jego uwagi. Violetta szeroko uśmiechnięta uścisnęła dłoń
chłopca.
Po chwili León zszedł
z huśtawki i zabrał z ziemi niewielki, ostro zakończony kamyk. Z powrotem
podszedł do bujaczki i wyrył na niej dużymi literami napis „L + V = ♥” . Napis ten można było zauważyć z
kilku metrów, był bardzo wyraźny i upamiętniał bardzo ważną dla nich chwilę.
León i Violetta znowu siedzieli razem na ‘desce’ wtuleni w siebie. W końcu
zaczęło się ściemniać i zmuszeni byli wracać do domów. Z bólem serca, para
rozstała się pod domem dziewczynki. Chłopiec na pożegnanie pocałował Violę w
policzek i odszedł w stronę swojego domu.
***
- „L+V” – szepnęłam przejeżdżając dłonią po inicjałach –
Jednak mnie pamiętasz! I to bardzo dobrze!
- Jak mógłbym zapomnieć o mojej pierwszej miłości.
- Naprawdę byłam twoją pierwszą miłością? – zapytałam
siadając na bujaczce
- Nie wiem, czy mogę tak powiedzieć o uczuciu pięciolatka,
ale teraz… teraz wiem, że byłem zakochany. – usiadł obok mnie, a ja położyłam
głowę na jego ramieniu
- A teraz…?
- Chyba nadal jestem, ale mam dziewczynę…
Kiedy
usłyszałam słowa „mam dziewczynę” coś jakby we mnie pękło. Łza smutku popłynęła
po moim policzku, prosto na niebieską koszulę Leóna. Nie miałam pojęcia, że aż
tak mi na nim zależy… Ale skoro jest we mnie zakochany, to dlaczego jest z
tamtą dziewczyną? Co ja mówię, przecież „zakochał się” we mnie jak miał 5 lat.
Nie widzieliśmy się bardzo długo, zapomnieliśmy, że kiedyś byliśmy najlepszymi
przyjaciółmi. León zdążył odnaleźć szczęście u boku innej dziewczyny… A ja? Ja
jestem jego dawną przyjaciółką. Nic dla niego nie znaczę.
Przytulił mnie
mocniej. Kolejne łzy wypłynęły z moich oczu. Wiedziałam, że nie będziemy parą,
ale czuję się przy nim bezpieczna. W końcu chyba od tego mamy przyjaciół, aby
nas chronili. Podniosłam głowę i przetarłam oczy, rozmazując sobie przy tym
makijaż.
- Ja… przepraszam. Pobrudziłam ci koszulę.
- Nic się nie stało, ale nie płacz, bo to mnie smuci. –
powiedział podając mi chusteczkę – Chodź. Mam dla ciebie prezent!
Zeszłam z huśtawki i poszłam za Leónem. Kilka metrów od
naszej kryjówki, ujrzałam rozłożony na trawie duży koc, a na nim kosz z
różnorodnymi smakołykami i gitarę. Byłam zaskoczona.
- Kiedy to przygotowałeś?
- Dowiedziałem się, że przyjechałaś tydzień temu, a dzisiaj
są twoje urodziny, więc pomyślałam, że zrobię ci taką niespodziankę…
- Kochany jesteś! – przytuliłam się do chłopaka, ale
wiedziałam, że nie mogę darzyć go tym wyjątkowym uczuciem, które nazywamy
miłością
Usiedliśmy na kocu, a ja zaczęłam konsumować
czekoladę, którą spostrzegłam na wierzchu koszyka. León chwycił gitarę i zaczął
śpiewać. Tak się złożyło, że w torebce miałam nuty do piosenki, którą niedawno
napisałam. Nazywa się En Mi Mundo. Pokazałam
Leónowi kartkę z nutami i słowami utworu. Zaczął grać i śpiewać, a ja po chwili
dołączyłam do niego. Świetnie się przy tym bawiliśmy.
- Piękna piosenka! – nie ma to jak otrzymać pochwałę i
zamienić się w czerwonego buraczka – Sama ją napisałaś?
- Tak jakoś wyszło.
Mimo iż León
nie widział się ze mną przez 12 lat, dobrze wiedział jakie rzeczy lubię.
Wszystko co znajdowało się w koszyku, było moimi ulubionymi smakołykami. Oprócz
jednego… Truskawek, na które jestem uczulona. Kiedyś zjadłam jedną przez
przypadek i dostałam potwornego ataku. Leżałam w szpitalu przez tydzień...
Wracając do Leóna. Za każdym razem, gdy spojrzałam na jego rozpromienione oczy,
czułam niemiłe kłucie w sercu. Chłopak zauważył, że moja twarz posmutniała,
więc postanowił… rzucić we mnie mandarynką. I tak zaczęła się nasza bitwa na
owoce. Już chciałam rzucić w niego ananasem, kiedy potknęłam się i wpadłam
wprost na niego. Nasze twarzy były bardzo blisko siebie. Spojrzeliśmy sobie w
oczy i jakby to powiedzieć… jego usta znalazły się na moich. Było to tylko
delikatne muśnięcie warg i trwało zaledwie kilka sekund, ale… to wystarczyło,
abym zdążyła się zakochać. Wiedziałam, że to uczucie nie ma przyszłości, lecz
co ja mogę na to poradzić, kiedy rozsądek mówi jedno, a serce, drugie. Znowu
spojrzeliśmy sobie w oczęta, odsunęłam się od Leóna, a moja twarz oblała się
delikatnym rumieńcem. Nadal na nim leżałam i mogłabym spędzić w takim położeniu
resztę życia. Ale tą wspaniałą chwilę przerwał głos wysokiej, atrakcyjnej
blondynki, która szybkim krokiem zbliżała się w naszym kierunku.
- León! Kochanie! – pisnęła blondynka – Nie odbierałeś
telefonu. Martwiłam się.
- Eee… Ludmiła, co tutaj robisz? – zapytał zakłopotany
chłopak
- No szukałam Cię. A powiesz mi kim jest ta dziewczyna? –
mruknęła wskazując palcem na mnie
- To jest moja przyjaciółka… - zaczął tłumaczyć –
Przyjechała niedawno do Buenos Aires i chcieliśmy trochę powspominać.
- Jestem Ludmiła. – powiedziała uśmiechnięta dziewczyna
podając mi rękę – A ty?
- Violetta… – uścisnęłam jej dłoń. Z pozoru miła dziewczyna,
nie taka jak się spodziewałam. Widząc jej sposób poruszania się i ogólnie
wygląd, wydawało mi się, że jest raczej arogancka i wredna, ale pomyliłam się…
Kiedy
spojrzałam, jak ona go przytula, jak całuje w policzek… miałam ochotę rozpłakać
się i po prostu utopić w jeziorze. Była taka radosna… szczęśliwa, a on patrzył
na nią jak na królową. Najpiękniejszą, najlepszą pod słońcem królową. Ja stałam jak słup, wpatrując się z
zeszklonymi oczami w tą parę, która najwyraźniej byłą w sobie zakochana po uszy.
Tak bardzo zapragnęłam być na miejscu Ludmiły, poczuć bijące od niego ciepło,
spojrzeć w jego piękne oczy i utonąć w nich. Uczucie, którym darzyłam Leóna,
zagłuszało cichy głosik w mojej głowie, który mówił mi, że nie powinnam się w
nim zakochiwać.
- Ja już pójdę… - ujęłam smutno i zabrałam torebkę leżącą na
kocu – Nie chce Wam przeszkadzać.
- Nie, poczekaj! Odprowadzę Cię. – przeprosił Ludmiłę i
podszedł do mnie, uśmiechając się i ukazując przy tym swoje śliczne,
śnieżnobiałe ząbki
Wziął mnie za
rękę i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zostały tylko trzy godziny do
przyjęcia, gdyby nie było urządzone z okazji moich urodzin, wcale bym na nie,
nie poszła. Najchętniej to poszłabym teraz do swojego pokoju i płakałabym w
poduszkę. Chciałam, aby ten dzień się już skończył.
- León…?
- Tak, Violu?
- Przyjdziesz na to przyjęcie, które organizuje narzeczona
taty dla mnie?
- Jeśli chcesz, to z przyjemnością wpadnę.
Od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy, bo nie będę tam
sama siedziała. Na przyjęciu pojawią się same osoby w wieku Jade i taty. A
gdzie w tym wszystkim towarzystwo dla mnie?
Po krótkiej
wędrówce doszliśmy do mojego domu. Musieliśmy się już żegnać, bo zmuszona byłam
przygotować się na to cholerne przyjęcie. Nie chciałam puszczać jego ręki i
wydawało mi się, że on też tego nie chciał. Kiedy w końcu nasze dłonie
rozłączyły się, pocałowałam delikatnie Leóna w policzek i zwróciłam się w
stronę drzwi. Zrobiłam dwa kroki i jeszcze na chwilę odwróciłam się, aby
spojrzeć na szatyna. Zauważyłam, że przez chwilę León trzymał dłoń na miejscu, którego
przed chwilą dotknęły moje usta. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy.
Weszłam do
domu, gdzie trwały przygotowania do „imprezy”. Wszędzie były białe kwiaty,
dosłownie wszędzie. Poszłam do pokoju, aby nie przeszkadzać Jade i Oldze. Otworzyłam
drzwi, a moim oczom ukazał się piękny widok. Śliczna jasno-złota sukienka
leżała na łóżku, a wokół niej był ogrom kolorowych kwiatów. Delikatnie uniosłam
suknię i szybko się w nią ubrałam. Przeglądając się w lustrze, nadal nie mogłam
wyjść z podziwu, jak podobna byłam do mamy w tej kreacji. Nawet nie zauważyłam,
kiedy do mojego pokoju wszedł León.
- Pięknie wyglądasz. – powiedział chwytając mnie w talii
-Nie… Nie powinieneś mnie tak trzymać. – zabrałam jego ręce
z mojego tułowia – Nie jestem twoją dziewczyną…
Spuściłam głowę i po raz kolejny w dniu dzisiejszym po moim
policzku spłynęły łzy. Otarł je szybko i pocałował mnie w czoło.
- Kocham Cię. – przez chwilę nie wierzyłam w to co
usłyszałam – Kocham Cię i nie wyobrażam sobie już życia bez ciebie.
- A Ludmiła?
- Ludmiła to przeszłość. Oszukiwałem siebie, że się w niej
zakochałem. Tak naprawdę zawsze byłaś dla mnie kimś więcej niż koleżanką z
piaskownicy… Byłaś dla mnie jak siostra, a teraz możesz być moją dziewczyną…
- León… Ja nie mogę... Na pewno nie teraz… - nie rozumiałam,
dlaczego to powiedziałam – Nie chcę rozbijać twojego związku, tylko dlatego, że
się tobą zauroczyłam… Przepraszam, ale nie mogę…
- Mój związek z Ludmiłą to fikcja. Między nami nigdy nie
było prawdziwego uczucia… - mówił to szczerze, lecz to naprawdę bolało, że
musiałam mu odmówić – To w tobie się zakochałem!
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Bardzo chciałam, ale nie
mogłam się zgodzić na związek z Leónem. To byłoby zbyt bolesne dla Ludmiły,
która chyba naprawdę była w nim zakochana. Podeszłam do okna i przetarłam oczy,
próbując zrobić to jak najdelikatniej, aby nie rozmazać makijażu.
Po chwili
ciszy, która panowała między mną i szatynem, do pokoju weszła Jade prosząc już
mnie o zejście na dół. Wyszłam z pokoju. León złapał mnie pod rękę i razem
powędrowaliśmy w stronę schodów. Widziałam te wszystkie twarze, które pożerają
mnie wzrokiem, ale mimo to nadal szłam z uśmiechem na ustach. Moje serce ani
trochę nie pałało radością, wręcz przeciwnie. Cicho łkało i cierpiało. Nie
okazywałam tego, lecz naprawdę miałam ochotę zamknąć się w pokoju i już nigdy
stamtąd nie wychodzić.
Zaczęła grać
muzyka. Z racji tego, że nie było mojego taty, z którym miałam zatańczyć
pierwszy taniec, do owego tańca poprosił mnie León. Świetnie nam szło, mimo iż
nigdy nie tańczyłam z chłopakiem i bardzo się stresowałam. Czułam się jak w
najpiękniejszym śnie. Była to jedna z nielicznych chwil, którą chciałabym
zachować w sercu na zawsze. Patrzyłam w śliczne oczka szatyna, które wpatrywały
się we mnie jak w najdroższy skarb. Kiedy skończyliśmy tańczyć, nie wytrzymałam
i wybiegłam z salonu, roniąc przy tym mnóstwo łez. León wybiegł za mną i złapał
mnie za rękę. Chwycił moją twarz w dłonie, popatrzył głęboko w oczy i pocałował
mnie namiętnie, a zarazem najdelikatniej jak tylko można. Chciałam całować go dalej,
lecz głos rozsądku mówił mi, że źle robię. Odepchnęłam go od siebie i znowu
zaczęłam płakać. Oczami wypełniony po brzegi łzami spojrzałam na chłopaka,
przyodzianego w czarny garnitur, białą, elegancką koszulę i luźno zawiązany
krawat. Chciałabym go przytulić, chciałabym go pocałować… lecz nie mogłam. To
wszystko było bardzo skomplikowane. Dopiero kilka godzin temu spotkaliśmy się
pierwszy raz od wielu lat, a między nami zdążyło się narodzić wyjątkowe
uczucie, które dla nas było zbyt bolesne… zwłaszcza dla mnie. W tamtym momencie
León przysunął się bliżej mnie i obdarował delikatnym buziakiem w policzek,
który oznaczał „Nie będę naciskał, nie
będę zmuszał, lecz będę niecierpliwie oczekiwał twojej odpowiedzi… twierdzącej
odpowiedzi „. Po chwili chłopak odszedł. Dopiero wtedy zrozumiałam co tak
naprawdę zrobiłam. Złamałam sobie i Leónowi serce. Wszystko byłoby o wiele
prostsze, gdyby moje uczucia okazywały prawdziwą miłość, ale nie byłam jeszcze
na tyle dojrzała, aby zrozumieć co podpowiada mi serce, ponieważ głos rozsądku
wydawał mi się jasny i prosty: Nie
możecie być razem!
Poszłam z
powrotem do salonu. Wszyscy oczekiwali na mnie, żeby zaśpiewać „Sto Lat”. Olga
przyniosła tort. Był on czekoladowy, mój ulubiony, a na nim 17 świeczek.
- No kwiatuszku, zdmuchnij świeczki. – powiedziała Olga
gładząc mnie po włosach – Ale najpierw pomyśl życzenie.
Życzenie… Musiałam chwilę się zastanowić. W końcu
pomyślałam. Chcę być szczęśliwa i mieć
przy sobie… Leóna! Wiem, że to życzenie mogło spełnić się kilkanaście minut
wcześniej, ale ja nie mogę… nie chcę ranić ludzi. Zdmuchnęłam świeczki, tylko
jedna, jedyna nadal się paliła, ale niedługo. Zgasiła ją łza, która wypłynęła z
moich zmęczonych oczu. Na szczęście nikt tego nie zauważył.
Gdy wreszcie
skończyło się to denne przyjęcie, popędziłam do pokoju. Usiadłam przy biurku i
schowałam twarz w dłoniach. Łzy znowu zaczęły spływać strumieniami po moich
policzkach. Chciałam wziąć pamiętnik, kiedy zauważyłam na nim małą, fioletową
karteczkę. Był na niej zapisany numer telefonu z dopiskiem:
Będę czekał, aż do mnie zadzwonisz
Twój L. <3
Wzięłam do ręki
komórkę i wpisałam numer do kontaktów. Nawet nie zauważyłam, że zapisałam go
jako: León <3. Kompletnie nie
rozumiałam, dlaczego dopisałam tam to serduszko. Może to moja podświadomość
mówiła mi, że to przeznaczenie. Jak liczba 69, którą coraz częściej widuje,
chociaż tego nie rozumiem. Zmęczona tym wszystkim, padłam na łóżko. Trzymałam w
dłoni iPhona i może nie całkiem przypadkiem kliknęłam na zieloną słuchawkę,
kiedy miałam na wyświetlaczu numer Leóna. Dopiero po chwili, zorientowałam się,
że jestem idiotką, ale było już za późno.
- Tak, słucham?
- León, to ja Violetta.
- Viola! Bałem się, że już nie zadzwonisz. – prawie krzyknął
podekscytowany – Ale pozwól, że to ja najpierw ci coś powiem… Wiem, że mnie nie
chcesz, lecz moje serce bardzo pragnie twojej bliskości i czułości. Moje usta
pragną twoich ust. Moje życie traci sens, jak tylko tracę Cię z widoku. Ja po
prostu Kocham Cię!
- Ja też Cię kocham… - odrzekłam załamującym się głosem
- To dlaczego nie chcesz ze mną być? – powiedział tak jakby
płakał
- To nie o to chodzi… Ja bardzo chcę z tobą być… - zaczęłam
cichutko łkać, aby nie poznał tego po mnie – Ale jeśli będziemy razem, bardzo
zranimy Ludmiłę.
- Jeśli tak uważasz, ja to uszanuję… Ale pamiętaj, że ja
będę na ciebie czekał, nawet jeśli będzie to bolesne… Zaczekam – rozłączył się
Wtuliłam się w
poduszkę i znowu płakałam. Niby dwa proste słowa, które łatwo wypowiedzieć, ale
potrafią one zmienić życie. Nawet jeśli zostały wypowiedziane bezmyślnie,
osoba, do której były one kierowane weźmie je sobie do serca. Czasami bywają
bolesne, ale sprawiają, że człowiek czuję się ważny. Słysząc jak León
powiedział „Kocham Cię” nie wiedziałam co myśleć. Może się zakochałam, ale nie
byłam tego pewna. Właśnie dlatego nie chciałam mu nic odpowiedzieć, aby go nie
zranić, no i Ludmiły… Chciałabym, aby to wszystko było proste… Niestety, to nie
film. W prawdziwym życiu nie ma, że spotykają się chłopak i dziewczyna,
zakochują się w sobie i są razem. Rzeczywistość jest o wiele gorsza. Wszystko
się komplikuje. Wykończona tym wszystkim, po kilkunastu minutach nieustającego
płaczu, w końcu zasnęłam.
***
Weszłam do Studia.
Rozejrzałam się dokoła. Byłam sama. Na zewnątrz i w środku budynku panowała
pustka. Chodziłam samotnie szukając jakiejkolwiek osoby. Nagle usłyszałam
melodię. Była to najpiękniejsza melodia, którą kiedykolwiek usłyszałam.
Starałam się odszukać źródła, z którego płynie ta wyjątkowa muzyka. Weszłam do jednej z sal. Przy keyboardzie
stał… León. Nie zauważył mnie. Dopiero kiedy podeszłam do niego i pogładziłam
jego dłoń, popatrzył na mnie wzrokiem pełnym bólu. Poczułam jakby ktoś przebił
moje serce włócznią. Odeszłam na bok opierając się o ścianę. Powoli osunęłam
się na ziemię, zwinęłam w kłębek i ukryłam twarz między kolanami. Po chwili
León znowu zaczął grać tą niesamowitą melodię i z oczami wypełnionymi łzami
śpiewał.
Pero hay cosas que si sé,
Ven aquí y te mostraré.
En tu ojos puedo ver.
Lo puedes lograr, prueba imaginar.
Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas.
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.
Dołączyłam do niego w
śpiewie. Słowa piosenki przyszły do mojej głowy znikąd. Po prostu wydobywały
się z moich ust. Gdy skończyliśmy, nasze twarzy były mokre od łez. Nie
potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Podeszłam bliżej niego i spojrzałam mu w
oczy, szepcąc cichym, załamującym się głosem „Kocham Cię!”
***
Nagle obudziłam się. Kąciki moich ust uniosły się lekko ku
górze. Pośpiesznie wstałam z łóżka i chwyciłam zeszyt, aby zapisać słowa
piosenki z mojego snu. Powoli wymazywały się z mojego umysłu, więc najszybciej
jak tylko mogłam zapisałam je w notesie. Niestety melodia po prostu zniknęła…
Nie mogłam spać, usiłując przypomnieć sobie melodię tej
pięknej piosenki, lecz na próżno… Spojrzałam na zegarek. Była 3:47. Wzięłam do
ręki telefon. Nie zważając na późną porę, zadzwoniłam do Leóna. Usłyszałam trzy
sygnały. Nikt nie odbierał. Czego ja mogłam się spodziewać, przecież była noc,
a normalni ludzie o tej porze śpią. Kiedy już chciałam się rozłączyć,
usłyszałam ten piękny, melodyjny głos, którego właścicielem był León.
- Violetta? Coś się stało? – zapytał lekko zaskoczony
- Nie wiem… Ja, ja po prostu… Potrzebuję Cię – zaczęłam płakać do telefonu
- Daj mi 10 minut. – powiedział szybko i rozłączył się
- Violetta? Coś się stało? – zapytał lekko zaskoczony
- Nie wiem… Ja, ja po prostu… Potrzebuję Cię – zaczęłam płakać do telefonu
- Daj mi 10 minut. – powiedział szybko i rozłączył się
Czekałam i
czekałam… Nagle usłyszałam jakiś szelest za oknem. Wystraszyłam się i szybko
wyskoczyłam z łóżka. Do mojego pokoju przez uchylone okno wtargnął León, ubrany
jedynie w spodnie dresowe i koszulkę. Gdy już zeskoczył z parapetu, podbiegłam
do niego i wtuliłam się w jego ciepły tors. W tamtym momencie zrozumiałam, że
nie potrafię już normalnie funkcjonować bez tego przyjemnego ciepła, które było
dla mnie jak woda dla spragnionego, bez tych pięknych oczu, które były jak dwa
małe światełka rozjaśniające moje życie i bez tego uśmiechu, który od pewnego
czasu widywałam w mojej wyobraźni, nie wiedząc, że ich właścicielem była miłość
mojego życia.
Zaczęłam
płakać, a on przytulił mnie mocniej. Podniosłam głowę z jego ramienia i
popatrzyłam na jego twarz. Leciutko odsunęłam się i wspięłam na palcach, aby
móc być bliżej jego ust. Poczułam jego zdyszany oddech na buzi. Nasze wargi
dzieliły już tylko ułamki milimetrów. Po chwili nasze usta zetknęły się. Ledwo
łapałam oddech, gdy odwzajemniałam jego czułe pocałunki. Każdy niósł ze sobą wiele
czułości i wrażliwości, które były dla mnie jak coś czego brakowało w
powietrzu, którym oddychałam. Kiedy oderwaliśmy się już od siebie, León był pewien,
że jesteśmy razem i nie mylił się.
- Zostań ze mną… Proszę – poprosiłam błagalnym wzrokiem, na
co otrzymałam odpowiedź w postaci pięknego uśmiechu
Położyłam się na łóżku, bo w końcu zachciało mi się spać.
León przykrył mnie kołdrą i ruszył w stronę fotela. Ja natychmiast wstałam i
podeszłam do ukochanego. Chwyciłam jego delikatną dłoń, zaprowadziłam do łóżka
i nie zwracałam uwagi na jakiekolwiek sprzeciwy. León w końcu położył się, a ja
obok niego. Wtuliłam się w jego miękkie ciało i momentalnie odpłynęłam.
Rankiem zbudził mnie zimny powiew wiatru, który wdarł się do mojej sypialni poprzez otwarte okno. Czułam się bezpiecznie, budząc się w objęciach mojego chłopaka. Te dwa słowa wypowiedziane przez mnie, brzmią dość dziwnie. Ale w końcu to Mój Chłopak i wiem, że nic, ani nikt mi go już nie odbierze.
Rankiem zbudził mnie zimny powiew wiatru, który wdarł się do mojej sypialni poprzez otwarte okno. Czułam się bezpiecznie, budząc się w objęciach mojego chłopaka. Te dwa słowa wypowiedziane przez mnie, brzmią dość dziwnie. Ale w końcu to Mój Chłopak i wiem, że nic, ani nikt mi go już nie odbierze.
Długo nie pojawiło się nic nowego, ale teraz w ramach rekompensaty macie one parta. Jeśli coś jest nie tak, to wybaczcie mi, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam okazji napisać jednorazówki. A jeżeli coś pod koniec wydaję się niejasne to załóżmy, że od snu Violetty, León już nie jest z Ludmiłą. To chyba na tyle z mojej strony ;) No i jeszcze buziaki dla Justyny, bo mnie już od pewnego czasu poganiała do opublikowania tego ;*
P.S Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale gdy najdzie mnie wena, to na pewno napiszę go :D ~Aga
+ Trochę jakby się od tego uzależniłam ♥