środa, 25 grudnia 2013

One Part: "Zrobię wszystko aby wrócić do miłości"



       Była noc. Wszyscy spali. Ona patrzyła smutno na krople deszczu, spływające powolutku po szybie. Tęskniła za nim bardzo. Wyjechał kilka miesięcy temu. Obiecał, że wróci niedługo. Od tamtego czasu nie odezwał się ni słowem. Ona wierzyła, że go zobaczy, że znowu poczuje smak jego ust, że znowu zaśnie przy jego boku. Każdy wieczór spędzała przy oknie wypatrując go na ulicy. Myślała, że któregoś razu, ujrzy go przechadzającego się przed jej domem.
       Ta noc była wyjątkowa. Wigilijna. Byłyby to pierwsze święta spędzone bez niego. Mieli taką tradycję, że co roku w Wigilię chodzili na lodowisko, aby pobyć razem i trochę się rozerwać. Wtedy nie poszła pojeździć na łyżwach. Nie mogła tego zrobić bez niego...
       Siedziała bezradnie na parapecie patrząc się na ulicę. Pustą ulicę. Wszyscy siedzą przy wigilijnych stołach i świętują, a ona? Ona pragnęła spędzić te święta ze swoim ukochanym. Tak bardzo jej go brakowało. Chciałaby go teraz przytulić, pocałować, ale nie mogła. On pewnie teraz świętował ze swoją nową dziewczyną na drugim końcu świata.
A jaka była prawda? On też siedział na parapecie patrząc jak pada śnieg. Paryż, to nie miejsce gdzie chciał spędzić te święta. Wolałby jeździć na lodowisku ze swoją ukochaną w Buenos Aires. Spontaniczna decyzja. Jego tata dostał ofertę pracy i musieli się przeprowadzić. Nawet nie zdążył się z nią pożegnać... Pomimo, że był mężczyzną, nadal ją kochał i płakał po nocach, z myślą, że następnego dnia jej nie ujrzy. To śmieszne, ale taka była prawda. Bardzo cierpiał, a wszystko przez pracę. Gdyby nie to teraz byłby szczęśliwy, ale dla jego rodziców liczyła się tylko i wyłącznie praca. Jego uczucia zeszły na drugi plan.
       Nikt nie liczył się z nim nie liczył. Pomimo, że miał już te dwadzieścia dwa lata, był ciągle uzależniony od rodziców. Czasami miał już naprawdę dość, ale wtedy znów grożono mu wydziedziczeniem. Nie chciał zostać bez grosza przy duszy, więc nadal żył pod kloszem. W Argentynie zostawił wszystko, a w tym to co było dla niego najcenniejsze - swoją ukochaną. We Francji nie miał nikogo. Nawet nie chciał tam nikogo poznawać. Wolał żyć w samotności. Nie mając jej, nie miał nikogo.
       Nadal siedząc na parapecie wzięła swojego białego laptopa. Otwierając go ujrzała na pulpicie zdjęcie ich obojga razem, szczęśliwych. Przyjrzała się dokładnie zdjęciu i pogładziła ekran. Przypomniała sobie dzień, w którym zrobiono tą fotkę. Było to dokładnie rok wcześniej. Byli na lodowisku. Dostała wtedy od niego naszyjnik w kształcie serca z wygrawerowanymi ich inicjałami. Uwielbiała ten naszyjnik. Miała go na szyi codziennie. Przypominał on jej o nim. W tamtej chwili, gdy siedziała smutna w swoim dużym domu, powinna być u swoich rodziców, ale nie chciała jechać do nich, gdyż jej rodzina zawsze jest roześmiana i szczęśliwa, a ona od kilku miesięcy była odwrotnością tego. Była inna niż reszta jej rodziny.
       Patrzył przez okno na pięknie oświetloną wieżę Eiffla. Tak bardzo chciał wtedy być z nią. Poszliby na lodowisko i jak zwykle on trzymałby ją aby nie upadła. Prawdę mówiąc ona jazdę na łyżwach opanowała będąc już dzieckiem, ale to było przeurocze, gdy on próbował nauczyć ją tej umiejętności. Nie widział jej już prawie osiem miesięcy. Nie odzywał się do niej, bał się tego. Bał się, powiedzieć, że pomimo obietnicy, nie wróci. Wtedy coś w nim pękło. Wstał pośpiesznie z parapetu i zaczął pakować swoje rzeczy. Wszystko co najpotrzebniejsze umieścił w torbie. Wyszedł z pokoju zostawiając na biurku jedynie kartkę z informacją dla rodziców.
"Kochani rodzice!
 Już dłużej nie wytrzymam. Jestem dorosły, a traktujecie mnie jak dziecko. Wracam do mojej ukochanej. Nie wytrzymam bez już ani dnia dłużej. Proszę, wybaczcie mi.
                                                                                                                Wasz syn"
Po cichu skierował się do drzwi. Wyszedł z domu i tyle go tam widziano. Przed budynkiem czekała już na niego zamówiona wcześniej taksówka, do której wsiadł. Pojechał na lotnisko...
       Nie mogła już tak dłużej siedzieć. Dochodziła pierwsza w nocy. Postanowiła, że położy się do łóżka, ale przez to było jeszcze gorzej. Przypomniało jej się, kiedy szła spać wtulona w jego ramię. Pomimo, że nie mieszkali razem, on często zostawał u niej na noc. Zawsze go o to prosiła. Zaniosła się łzami, a później, zmęczona, zasnęła.
       Po dość długim locie w końcu znalazł się w Buenos Aires. Zamówił taksówkę i pojechał pod jej dom. Na pewno się tego nie spodziewała. Obudził ją dzwonek do drzwi. Niechętnie wstała, ogarnęła się i zeszła na dół. Kiedy otworzyła drzwi stanęła jak wryta. Myślała, że to sen albo jakieś zwidy, przecież ledwo co się obudziła. Ale to była prawda.
-Moje przeprosiny nic tu nie zdziałają, ale wiesz, że nie mogłem o tobie zapomnieć. To wszystko przez rodziców, to przez nich wyjechałem. Nie miałem innego wyboru, ale w końcu im się postawiłem i jestem tu. Możesz mi nie wybaczyć, wiem o tym doskonale. Mogę usunąć się z twojego życia, ale um... - nie dokończył, bo wpiła się w jego usta. Zaskoczony, po chwili odwzajemnił pocałunek. Tak bardzo brakowało im tego.
- To idziemy na lodowisko? - zapytała przytulając się do niego.
- O tej porze? - odpowiedział pytaniem na pytanie, ale dla niej mógł nawet w nocy wybrać się tam gdzie ona chce. Szybko chwyciła kurtkę, aby się nie przeziębić. Popędziła jeszcze po łyżwy. Wyszli z domu i ruszyli w stronę lodowiska, które znajdowało się przecznicę dalej. Po dotarciu na miejsce, założyli łyżwy i weszli na lód. Ona już nie udawała, że nie umie jeździć. Oboje czuli się bardzo swobodnie na lodzie. Gdy stanęli na środku lodowiska. Zbliżyli się do siebie i złączyli swe usta w pocałunku. Nagle ktoś skierował na nich latarkę i usłyszeli dźwięk wozu policyjnego.
- Ładnie to tak, włamywać się na czyjąś posiadłość? - spytał policjant
- My się nie włamaliśmy, tylko przyszliśmy pojeździć
- No dobrze, dobrze. Ale wiecie, że będę musiał was aresztować? - po tych słowach zdziwienie wymalowało się na ich twarzach. Mężczyzna zawiózł parę na komisariat i odstawił do celi. Nie obchodziło ich, że tę noc spędzą sami w areszcie. Najważniejsze, że byli tam razem. W końcu szczęśliwi.
- Było warto - powiedzieli równocześnie i zmniejszyli odległość między sobą poprzez czuły pocałunek. 

                                                                             
Ta dam! Przedstawiam Wam part, który powstał ze współpracy z moim dzieciuchem Justyną. Może nie jest idealny i nie dotyczy żadnej z Violettowych par, ale pisałyśmy go o drugiej w nocy. Nie chciało nam się spać i to stworzyłyśmy. Nie będę się rozpisywać, bo biorę się za kolejnego parta na naszego bloga, którego będę prowadziła z Justyną. Gdy pojawi się pierwszy OP to dam Wam znać. Hasta la vista ;*     ~Aga

3 komentarze:

  1. BOSKI ♥♥♥
    Super piszesz :D
    Czekam na nexty i Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To było cudne *o*
    Czytałam to z zapartym tchem <33
    Masz talent ♥
    Bardzo, bardzo mi się podobał <333
    Nie umiem wyjść z podziwu *o*
    Powtórze się OP jest genialny ♥
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejnego wspaniałego OP ;**

    Ps. Może wpadniesz do mnie? : http://violetta-moja-historia-viomas.blogspot.com/ ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujące! Nie mogłam oderwać wzroku od ekranu *o*
    Masz WIELKI talent <3
    Nie wiem jak to ująć w słowa.
    Podobało mi się? To za mało. Świetne, genialne, piękne!
    I mam jedną prośbę. Dopiero zaczynam blogować i czy mogłabyś mi napisać, czy się sprawdzam? Twój komentarz dużo by dla mnie znaczył. Po prostu jakbyś mogła to napisz mi, czy to ma sens, czy mam dobie odpuścić. Dziękuję ♥
    http://zyli-dlugo-i-szczesliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń