~Violetta~
Bałam się awantury, jaką mógłby mi urządzić tata za
podsłuchiwanie, ale był dziwnie spokojny.
- Violetta, czy ty nas podsłuchiwałaś? – zapytał ojciec,
pomagając mi wstać
- Nie, Nie… Ja tylko właśnie szłam do ciebie, żeby pogadać o
mojej przeprowadzce i jakby się potknęłam... – zaczęłam tłumaczyć, przy czym
zrobiłam się czerwona jak burak
- Rozmawialiśmy właśnie z Angie o tobie i twoich planach –
przez chwilę się bałam – No więc… Myślę, że powinienem Ci pozwolić na
przeprowadzkę…
- Kocham Cię, tatku! -
podbiegłam do niego i przytuliłam najmocniej jak tylko mogłam
- Dobrze, dobrze. Idź już spać. – powiedział całując mnie w
czoło
- A ona w ogóle znajdzie swoje łóżko w tych kartonach? –
zapytała Angie, śmiejąc się
- Już się nie martw, na pewno znajdę – pożegnałam się z nimi
i wyszłam z gabinetu
Byłam już przy schodach, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
Podeszłam i powolutku je uchyliłam. Wtem do domu wtargnął, nie kto inny jak
León i pocałował mnie w usta.
- A co ty tu robisz?
- Stęskniłem się – powiedział to tak słodko, że awww
- Kochany jesteś.
Wtuliłam się w ciepłą klatę mojego chłopaka i w tej samej
chwili ktoś zaczął pukać do drzwi w kuchni. Oderwałam się od Leosia i poszłam
zobaczyć, kto się dobija. Za drzwiami stał Tomas. „Czego on tutaj chce do
cholery?!” – powiedziałam do siebie i chwyciłam za klamkę. Już chciałam
wykrzyczeć temu draniowi, po co tu przyszedł i żeby mnie zostawił w spokoju,
gdy złapał mnie i pocałował. Trzymał mnie tak, że nie mogłam się ruszyć.
Próbowałam się wyrywać, ale nie dałam rady. Po chwili, podbiegł León i tak
mocno walnął Tomasa pięścią, że ten się przewrócił. Cieszyłam się, że León tak
postąpił i szybko się do niego przytuliłam. Całą sytuację widziała też
Francesca, która zapłakana weszła do kuchni i dołożyła Tomasowi takiego plaska, że w całym domu było słychać
odgłos. Może to nie był odpowiedni moment, ale cieszyłam się, bo naprawdę na to
zasługiwał.
- Pożałujecie tego! – wybąkał Tomas, trzymając się za nos, z
którego sączyła się krew
- To ty pożałujesz jak jeszcze raz zbliżysz się do mojej
dziewczyny! – León się wściekł – Rozumiesz gnoju?!
- Ledwo kilka godzin jesteśmy razem, a ty już przychodzisz
całować moją przyjaciółkę! Nienawidzę Cię! Z nami koniec! – krzyczała zapłakana
Fran i wybiegła z pomieszczenia
Pobiegłam za załamaną włoszką, a León wywalił nieproszonego
gościa za drzwi. Próbowałam pocieszyć przyjaciółkę, ale ona to wszystko zbyt
mocno przeżyła. Nawet nie wiedziałam, że byli parą, a ten gnojek przyłazi tutaj
i mnie całuje! Muszę sobie wargi zdezynfekować!
~Francesca~
„Co ja mam dalej zrobić ze swoim życiem? Dlaczego to zawsze
ja mam takiego pecha co do facetów?...” – Setki pytań chodziły mi po głowie, na
które odpowiedzi nie mogłam znaleźć. Faceci to naprawdę świnie. Najpierw
rozkochują w sobie dziewczynę, tylko po
to, żeby zbliżyć się do jej przyjaciółki, a potem traktują Cię jakby nigdy nic
między Wami nie było. Nie wszystkie dziewczyny to dupodajki, które nie traktują
facetów poważnie. Ja myślałam, że on mnie naprawdę kocha, że to on jest „tym
jedynym”. Jednak każdy jest tylko człowiekiem i czasem się myli. Tylko szkoda,
że to tak bardzo boli, a rana pozostawiona na sercu, bardzo długo się goi.
Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę jak Violetta. Zawsze
mnie wspiera i pomaga w trudnych chwilach. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że ten
drań mógł mnie tak wykorzystać. Gdy
Viola pobiegła za mną, nie miałam ochoty na rozmowę, chciałam się tylko
wypłakać. Usiadłam na kanapie w salonie i schowałam twarz w dłoniach, nie mogąc
powstrzymać łez, które wypływały z moich oczu strumieniami.
- Fran, uspokój się. On nie jest wart twoich łez.
- Jak mam się uspokoić, skoro ja go kochałam?! Miłość jest
do bani! – mimo iż zaczęłam krzyczeć, prawie zaniosłam się od płaczu, smutek
przejął nade mną kontrolę.
Wiem, że Violi było trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ
ona jest szczęśliwa z Leónem, bardzo się kochają. Po prostu mają siebie
nawzajem i nie wygląda na to, żeby ktoś mógł ich rozdzielić. Tylko ja mam
takiego pecha w miłości. Zostanę starą panną z gromadą kotów. Może to nawet
lepiej, bo przynajmniej w kotach będę miała wsparcie, no i są kochane.
Gdybym nie była taka przybita, przywaliłabym Tomasowi w
mordę jeszcze mocniej niż León. Nie wiem czy dam radę pójść jutro do Studia.
Może nawet będę musiała rzucić szkołę, żeby nie widywać tego dupka na co dzień.
Tylko rzucać swoje marzenia, być może nawet karierę przez jakiegoś nic
niewartego człowieka? To jest bezsensu. Specjalnie, a nawet na złość jemu, będę
chodziła zadowolona i uśmiechnięta, żeby tylko widział, że nie jest wart płaczu
żadnej dziewczyny.
– Zadzwoń do rodziców, że zostajesz u mnie, żeby się nie
martwili. – zaproponowała Viola
- Za chwilę zadzwonię, tylko się ogarnę. – powiedziałam
jeszcze szlochając
Przetarłam oczy i wydmuchałam nos. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do
mamy. Usłyszałam trzy sygnały i po chwili mówiłam już mamie, że zostaje u
Violi. Mama jak to każda mama rozpoznała po moim głosie, że coś jest nie tak.
Pytała mnie dlaczego jestem smutna, ale wykręcałam się jakimiś bredniami, że umarł chomik mojej
koleżanki. Nie wiem dlaczego akurat chomik, nawet zapytała mnie , dlaczego
przejmuję się gryzoniem koleżanki. Trochę już się pogubiłam w wyjaśnieniach, więc
zaczęłam tłumaczyć, że jestem zmęczona i chce iść spać. Odłożyłam komórkę i
oczy znowu mi się zeszkliły.
Viola zauważyła, że jestem już zmęczona.
- Chodź zaprowadzę Cię do pokoju gościnnego – powiedziała
trzymając moją dłoń
- No dobrze – jakoś tak, nie było to zbyt entuzjastyczne
W domu Violi znajdują się dwa pomieszczenia przeznaczone dla
gości: większe i mniejsze. Ze względu na to, że nie lubię dużej przestrzeni,
niewypełnionej po brzegi różnymi pierdołami, wybrałam mniejszy pokój. Wiem, że
to bezsensu, ale jak mam doła, to jestem wybredna.
Poszłyśmy do sypialni, a Vilu przyniosła mi T-shirt i
spodenki, w które mogłam przebrać się do spania. Gdy Viola wyszła, przebrałam
się w ubrania, które otrzymałam i wskoczyłam na łóżko. Położyłam głowę na
poduszkę, przykryłam się kołdrą i momentalnie zasnęłam.
~León~
Viola zaprowadziła Fran do pokoju, więc w tym czasie,
zdążyłem się uspokoić. Mam już dość tego Tomasa. Zatruwa nam życie, bo do
niczego innego się chyba nie nadaje.
- Może ja już pójdę, bo będę Wam przeszkadzać – powiedziałem
do Vilu, która właśnie schodziła na dół
- Chciałabym, żebyś został, ale muszę siedzieć z Fran. Nie
powinna być teraz sama. – mówiła i chwyciła mnie za ręce
Wyszedłem z domu Violi i ruszyłem w stronę parku. Było już
dość ciemno. Park był oświetlony, więc postanowiłem usiąść na ławce. To była
wyjątkowa ławka. Zacząłem myśleć o tym, jak pierwszy raz
pocałowałem Violettę. Chwila, której nie zapomnę mogłaby trwać wiecznie. Siedziałem w parku około godzinę, oderwany od rzeczywistości. Nagle poczułem wibrowanie w kieszeni moich spodni. Spojrzałem na wyświetlacz. Dostałem wiadomość od nieznanego mi numeru, treść sms’a mnie przeraziła:
pocałowałem Violettę. Chwila, której nie zapomnę mogłaby trwać wiecznie. Siedziałem w parku około godzinę, oderwany od rzeczywistości. Nagle poczułem wibrowanie w kieszeni moich spodni. Spojrzałem na wyświetlacz. Dostałem wiadomość od nieznanego mi numeru, treść sms’a mnie przeraziła:
„Chociaż miałbym Cię zabić, Violetta i tak będzie moja!”
Taką wiadomość mogła mi wysłać tylko jedna osoba… Tomas!
„Jeśli chce walczyć to niech tu przyjdzie, a nie bawi się w
głupie groźby. Nie powiem o tym Violi, bo by się martwiła, ale zapewne nie
chciałaby, żebym załatwiał to na własną rękę. Lepiej pójdę na policję.”
Powiedziałem do siebie i pewnym krokiem pognałem w stronę komisariatu, który
znajdował się nieopodal. Złożyłem na niego doniesienie, a jako dowód pokazałem
posterunkowemu sms’a, którego otrzymałem i opowiedziałem o jego zachowaniu.
Siedziałem tam długo, bo musieli mnie przesłuchać i wszystko przeanalizować.
Gdy w końcu zapisali moje zeznania, pozwolili mi pójść do
domu. Jestem ciekaw, czy zrobią coś w tej sprawie.
~Violetta~
Dzisiejszy wieczór dał mi wiele do myślenia. Jak ja kiedyś
mogłam zakochać się w Tomasie, chyba nienormalna byłam. Jeszcze przed tym jak
położyłam się spać, zdezynfekowałam sobie usta. Było mi wyjątkowo zimno, więc
położyłam się do łóżka i okryłam kołdrą. Nic mi to nie dało. Podeszłam do szafy
szukając jakiejś bluzy, albo kurtki. Pomiędzy sukienkami, ujrzałam flanelową
koszulę w kratę. Nie należała do mnie, ale jestem do niej bardzo przywiązana.
Był ciepły dzień. Chodziłam z Leónem po parku. Nasze ręce
były mocno zaciśnięte. Popatrzyłam w jego piękne, piwne oczy. Nasze twarze
powoli zbliżały się do siebie, gdy nagle zerwał się porywisty wiatr i po chwili
zaczął padać deszcz. Mimo, że grzmiało coraz mocniej, staliśmy pod drzewem.
Było mi zimno i bardzo się bałam, więc przytulałam się do Leóna coraz mocniej.
Zrozumiał, że tak wrażliwa osóbka jak ja, nie zdoła przetrwać w tak niskiej
temperaturze. Zdjął z siebie grubą koszulę w kratę z kapturem, zostawiając na
sobie jedynie cienki T-shirt i okrył mnie nią. Złapał mnie za rękę i
wybiegliśmy z parku. Chcieliśmy znaleźć jakieś schronienie, lecz deszcz
uniemożliwiał nam dostrzeżenie jakiegokolwiek budynku. Byliśmy cali mokrzy, a
mi było jeszcze bardziej zimno. León pocałował mnie, w moim ciele robiło się
gorąco. Można by powiedzieć, że to był romantyczny pocałunek, ale takie rzeczy
tylko w filmach, ponieważ oboje byliśmy zmarznięci na kość. Po 30 minutach,
spędzonych stojąc w zimnym deszczu, moje usta zaczęły sinieć. Ulewy w Buenos
Aires są rzadkością, a tym bardziej takie zimne. Usłyszeliśmy dźwięk klaksonu, dobiegającego
z samochodu, który zatrzymał się obok nas. Wsiedliśmy do auta, jak się okazało
mojego ojca. Tata zawiózł nas do domu. Olga widząc mnie i Leóna w takim stanie,
szybko przyniosła ręczniki i kazała iść się przebrać… Kilka dni później León
był obłożnie chory i nie mógł ruszyć się z łóżka.
Minęło już kilka miesięcy, a ja nadal nie oddałam mu tej
koszuli. Wywołuje ona uśmiech na mojej twarzy, a zarazem smutek, gdyż to w
pewnym sensie moja wina, że León się rozchorował.
Założyłam koszulę i wskoczyłam do łóżka. Wzięłam laptopa na
kolana i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Mnóstwo fotek z Leónem, Franceską, Camilą
i Maxim. Każde z nich nawiązywało do innego wspomnienia, każde z nich miało
swoją własną historię. Kiedy włączyłam nasze wspólne filmiku, łezka spłynęła mi
po policzku. Czasami chciałabym powrócić do chwil, które przeminęły, aby
przeżyć je jeszcze raz.
„Dosyć tego wspominania, bo się zaraz poryczę” powiedziałam
do siebie, zamykając laptopa. Oczy już mi się kleiły, niestety zmęczenie dało o
sobie znać. Po takim dniu, każdy byłby zmęczony. Chwilę później zasnęłam.
Ranek, następnego
dnia…
Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Wstałam prędko i
spojrzałam na zegarek. Była 7:35! Miałam 25 minut na uszykowanie się i dojście
do Studia. Najszybciej jak tylko mogłam, wyciągnęłam z szafy kremową sukienkę i
ćwiekowany pasek. Ubierałam się i czesałam jednocześnie. Zabrałam jeszcze
torebkę i wybiegłam z pokoju, kierując się do pokoju gościnnego, w którym była
Francesca. Chwyciłam za klamkę i weszłam do pomieszczenia. Fran siedziała na łóżku,
trzymając twarz w dłoniach. Podeszłam do niej i pogładziłam po głowie.
- Chodź, bo spóźnimy się do Studia
- Dobrze, chodźmy – powiedziała włoszka, zabierając torebkę
z podłogi
Miałyśmy jeszcze 10 minut na dotarcie do szkoły.
Przebiegałyśmy przez ulice, nie patrząc na nadjeżdżające samochody. Gdy w naszą
stronę, zbliżało się z ogromną prędkością auto, z drugiej strony także zbliżał
się pojazd, nie miałyśmy szansy na ucieczkę…
Trochę straszne zakończenie. Rozdział napisany w porywie emocji, więc może się wydawać nudny. Nie wiem dlaczego, ale coś za dużo rozmyśleń mi wyszło, mam nadzieję, że nikt nie zaśnie czytając to. Justyna, znowu muszę Ci podziękować, ponieważ pomagając mi, inspirujesz. Gracias Mi Amor ♥ Sałatka xD
Do następnego ;) ~Aga