poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 5 Ups...To nie ten numer!



Następnego dnia …
~Francesca~

Takie piękne niedzielne popołudnie, że aż szkoda siedzieć w domu. Zadzwonię do Cami. Może będzie miała ochotę na jakiś wypad na miasto.
- Hej, Cami!
- No hej, co tam?
- Chciałam Cię zapytać, czy nie miałabyś ochoty wybrać się na miasto ze mną?
- No pewnie, chętnie ruszę się z domu. O której po ciebie przyjść?
- Tak za godzinkę?
- To będę za godzinę. Pa.
- Pa.

Godzinę później … 
Właśnie kończyłam makijaż, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam je otworzyć z nadzieją, że zastanę przed nimi Cami. Osłupiałam kiedy zobaczyłam, kto przed nimi stoi …
-Tomas?! Co ty tu robisz? – zapytałam ze zdziwieniem
- Najpierw to powiem ci Cześć! Przyszedłem, bo chciałem Cię zapytać, czy nie masz ochoty wybrać się ze mną na spacer? – zaproponował z nadzieją, że się zgodzę
- Niestety nie pójdę z tobą. Umówiłam się już z Cami, na zakupy. – powiedziałam złośliwym głosem
- No trudno. Przepraszam, że Ci przeszkodziłem. – rzekł smutno i po chwili odwrócił się na pięcie i poszedł.
Trzasnęłam drzwiami. Jak on śmie jeszcze tu przychodzić?! Najpierw pocałował mnie, a później poszedł do swojej Ludmiły i do tego przytulał Violę. Teraz nie ma, ani mnie, ani Violi, ani Ludmiły. Trzeba pomyśleć, a później robić. Co za cham! Ale i tak go kocham … Nie, ja muszę o nim zapomnieć!
Moją bitwę z myślami przerwało pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je.
- W końcu jesteś Cami! – byłam lekko zdenerwowana
-Hej Fran, co jest? – spytała
- Ten cham tutaj był! – wrzasnęłam
- Tomas? – zapytała z niedowierzaniem Cami
- Tak, ale chodźmy już, nie chcę o tym gadać. – powiedziałam i wzięłam z wieszaka torebkę
- Okey, chodźmy. – w końcu wyszłyśmy

~Tomas~

Zostałem całkiem sam. Myślałem, że naprawdę kocham Violettę, ale teraz zrozumiałem, że to Francesca jest miłością mojego życia. Przez to, że byłem głupi ona mnie teraz nie chcę znać. Nienawidzę siebie. Nie mam już po co żyć, straciłem Fran, straciłem sens życia. Ale mogę przecież znaleźć inną, o Violetcie  i tak nie zapomnę.

~León~

Cieszę się, że Viola zgodziła się zamieszkać ze mną. Wprowadzamy się dopiero jutro, a ona już się zadomowiła. Viola coś ostatnio lubi spać w niewygodnych miejscach. Najpierw szafa, a teraz podłoga w „naszym” salonie, nie wspominając już nawet o spaniu w kinie, ale jakbym miał taką poduszkę, jak ona to też wygodnie spałoby mi się na podłodze.
- Viola, wstawaj! – wydarłem się jej prosto w ucho, patrząc na jej uśmiechnięte usta
- Czemu?  Masz taką wygodną klatę, że aż żal wstawać. – powiedziała z zamkniętymi oczami, wtulając się we mnie
- Tobie jest wygodnie, a ja leżę na twardej podłodze. – odparłem, próbując wstać - Wiesz, że musisz jeszcze spakować swoje rzeczy i powiedzieć tacie, że się wyprowadzasz, hm? – przypomniałem, a ona od razu podniosła się i zaczęła poprawiać włosy
- To idźmy już, bo nie zdążę się spakować. – rzekła i pocałowała mnie w policzek – No rusz się! – wrzasnęła ciągnąc moją rękę

Pół godzinę później …
Szliśmy w stronę domu Violi. Kiedy dotarliśmy na miejsce, spostrzegłem ojca Violetty, który się w nas wpatrywał. Na pożegnanie pocałowałem Violę w usta, a wtem pan German zawołał: - Violetta!
- Już idę. – odpowiedziała obdarowując mnie delikatnym buziakiem w policzek
Gdy tylko Viola weszła do domu, ja ruszyłem przed siebie.

~Violetta~

- Gdzie byłaś w nocy? – zapytał wyraźnie zdenerwowany tata – Martwiłem się o ciebie, bo nic nie powiedziałaś, że wychodzisz!
- Byłam u Leona. – powiedziałam złośliwie – A co nie wolno mi już wychodzić do chłopaka?
- Nie, jeśli mnie o tym nie powiadomisz! – wykrzyczał mi prosto w twarz. On myśli, że wie wszystko, a tak naprawdę nie wie nic! Cieszę się, że w końcu będę mieszkała z Leonem, a nie w tym domu wariatów!
- Dobra, nie ważne! – wybąkałam i poszłam do pokoju się pakować
- Violetto, poczekaj! Violetto! – krzyczał, ale ja udawałam, że nie słyszę
Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Wyjęłam z szafy wszystkie ubrania i zaczęłam pakować do walizki. Po kilku godzinach pakowania, byłam wykończona. Chwileczkę… A gdzie jest pamiętnik?! Zaczęłam szukać go we wszystkich pudłach i walizkach. Wszystko przewróciłam do góry nogami. Nigdzie jednak go nie było. Po chwili położyłam się na łóżku i poczułam, że coś leży pod poduszką. Szybko się podniosłam, włożyłam rękę po poduszkę i wyjęłam spod niej pamiętnik. On to zawsze musi mi się gdzieś zapodziać! Położyłam go na łóżku, otworzyłam na pustej stronie i zaczęłam pisać. 

„Jutro jest ważny dzień. Czeka mnie kolejna przeprowadzka, ale tym razem,
nie jest to ucieczka od prawdy, jak to zwykle było.
Teraz jest to mój pierwszy krok w stronę dorosłości.
Postanowiliśmy z Leonem, że zamieszkamy razem. Nie wiem, czy robię dobrze,
ale nie chcę już mieszkać z ojcem. Zgodziłam się  bez zastanowienia.
Mam nadzieję, że nie będę żałowała później tej decyzji …
Dla miłości człowiek jest w stanie zrobić wszystko!”

Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na bok. Nagle usłyszałam delikatne pukanie. Podeszłam do drzwi,
przekręciłam kluczyk i je otworzyłam. Wtem do pomieszczenia weszła Angie, zauważając przy tym spakowane kartony i walizki. Od razu spostrzegła wyraźny niepokój na mojej twarzy.
- Co się stało Violu? – zapytała spokojnie – Jeśli coś Cię gnębi, to powiedz. Wiesz, że zawsze wysłucham Cię i chętnie ci doradzę.
-Tym razem, nie możesz mi pomóc – mówiłam ze smutkiem i jednocześnie radością w głosie – León zaprowadził mnie wczoraj w cudowne miejsce, które nazwał „naszym domem” i zaproponował, żebym z nim zamieszkała – słowa ‘naszym domem’ mocno zaakcentowałam, a wzrok Angie wydał się podejrzliwy
- Czyli mam rozumieć, że się wyprowadzasz? – rzekła smutno
- Ale ja jeszcze nie wiem, czy robię dobrze. Jutro mamy się wprowadzić, a ja boję się powiedzieć o tym tacie. Ale dzisiaj byłam na niego zła i nie wiem jak mu to wyjaśnić – tłumaczyłam ze łzami w oczach
- Zrób to co podpowiada Ci serce. Ono nigdy się nie myli! – doradziła mi Angie, ona zawsze potrafi znaleźć rozwiązanie każdego problemu – Teraz chodź na kolację, bo Olga będzie zła, a ja później porozmawiam z twoim tatą. – dodała z uśmiechem na twarzy
- Dziękuję Ci za wsparcie. Zastępujesz mi mamę, której bardzo mi brakuje – przytuliłam się do ciotki
- Dobrze starczy już tych czułości. Chodźmy! – powiedziała zganiając mnie z łóżka

~Francesca~
Nawet wypad na miasto z Cami nie poprawił mi humoru. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Ja go naprawdę kocham, a dzisiaj tak po prostu dałam mu odejść. Jeśli jemu zależy na mnie to niech pokaże jak bardzo, może wtedy mu wybaczę. Zadzwonię do Violi, jej zawsze mogę się wygadać.
- Hej. Muszę Ci coś powiedzieć. – zaczęłam mówić, chociaż nikt się nie odzywał – Musisz mi pomóc, nie wiem co robić. Kocham Tomasa, ale boję się, że on mnie nie. Doradź mi coś. – nadal nikt się nie odzywał, spojrzałam na wyświetlacz i dopiero zorientowałam się, że zamiast do Violi, zadzwoniłam do Tomasa. O boże! Co ja narobiłam?!
Szybko rozłączyłam się i zaczęłam walić głową w ścianę. Co teraz zrobić?! Przecież jak go jutro spotkam w Studio to się spalę ze wstydu. Właśnie szłam do kuchni, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a osoba, która stała za drzwiami chwyciła mnie w talii i przyciągnęła do siebie. Tą osobą był Tomas! Szepnął mi do ucha „Ja też Cię kocham!” i pocałował mnie. Poczułam przyjemne ciepło w sercu. Wiedziałam, że on to jest ‘ten jedyny’.
- Może pójdziemy na spacer? – zabrzmiało romantycznie
- Chętnie! – odpowiedziałam, chwytając  jego rękę
-Luca! Wychodzę! – krzyknęłam do brata
- Dobra, tylko nie wracaj zbyt późno! – powiedział i po chwili wyszłam wraz z Tomasem z domu.
Poszliśmy do parku, niedaleko mojego domu. Po krótkiej ciszy usiedliśmy na ławce i zapytałam niepewnie Tomasa:
- Czyli, że od teraz jesteśmy parą…?
Na to pytanie otrzymałam odpowiedź w postaci pocałunku. Przy nim czuję się jak w niebie, nie chcę go stracić. Siedzieliśmy tak patrząc sobie w oczy, jeszcze kilkanaście minut. Tą fascynującą chwilę przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Vilu. Odebrałam i powiedziałam:
- Tak?
- Fran, wpadniesz do mnie?
-No, nie wiem… Dobrze, będę za 20 minut
- Dzięki – odpowiedziała i rozłączyła się

- Muszę iść, Viola mnie prosiła, żebym do niej przyszła – rzekłam obdarowując Tomasa całuskiem w policzek
- No dobrze. – powiedział smutno,  a gdy wstałam dodał – Już tęsknie.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu Violi. Mówiła ze smutkiem, aż się boję co się stało.
Kilkanaście minut później byłam już przed domem Vilu. Podeszłam do drzwi, zapukałam. Po kilku sekundach otworzyła mi je Viola. Była ciut zdenerwowana. Szybko poszłyśmy do jej pokoju, bo chciałam się dowiedzieć o co chodzi.

~Violetta~

W końcu przyszła Fran, muszę z nią pogadać o mojej przeprowadzce.
- Viola, co jest? Jesteś jakaś smutno. – powiedziała troskliwie Fran, trzymając moja rękę
- Przeprowadzam się… - zaczęłam tłumaczyć, ale mi przerwano
- Jak to?! Znowu ojciec Cię wywozi?! – Francesca wpadła w furię i wydzierała się wniebogłosy
- Nie Fran, to nie tak… Chodzi o to, że jutro przeprowadzam się do Leona i nie wiem jak to powiedzieć tacie – wyjaśniłam smutno
- Normalnie, wprost. Przecież jesteś pełnoletnia, więc nie może zabronić Ci przeprowadzki do chłopaka. – kolejna świetna doradczyni, która zawsze zna rozwiązanie każdego problemu
- Masz rację. A zostaniesz na noc? – zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy
- Chętnie, zostanę. – rzekła radośnie Fran i po chwili przytuliła mnie
- Pójdę porozmawiać z tatą o wyprowadzce – powiedziałam niepewnie
- Iść z tobą? – spytała Francesca
- Lepiej nie. I tak powiedziałby Ci żebyś wyszła. – wytłumaczyłam spokojnie, po czym wyszłam z pokoju, udając się w stronę gabinetu ojca
Już miałam pukać, kiedy usłyszałam rozmowę taty z Angie. Chyba rozmawiali o mnie.
- Przecież ona jest już pełnoletnia…
- Może jest pełnoletnia, ale na pewno nie jest dojrzała
- Daj jej w końcu trochę swobody, jak nie spodoba się jej mieszkanie z chłopakiem, to wróci do nas
- Skoro tak uważasz… Może i masz rację, powinienem dać jej trochę swobody. Nie spodoba jej się z nim to wróci, ale León to bardzo odpowiedzialny chłopak, więc mam nadzieję, że będzie się nią opiekował

Byłam oparta o drzwi, kiedy nagle ktoś je otworzył, a ja wpadłam do gabinetu ojca. Ich spojrzenie na mnie było nie do opisania…

                                                                                        
Trochę nudnawy, ale wena gdzieś mi zwiała i nie mogę jej znaleźć, do tego jeszcze szkoła i ze wszystkich przedmiotów testy diagnostyczne. Nie wiem kiedy pojawi się następny, ponieważ ostatnio nie mam czasu i jak już wcześniej wspomniałam brak weny :( I jeszcze przeprosiny kierowane w stronę Justyny, ja to naprawię i będziesz mieć tą swoją ukochaną parę ;)   ~Aga

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy. :) Według mnie końcówka najlepsza. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu zrobiłam PD z historii i mogę pisać. Tak więc, bardzo się cieszę, że będzie ta parka. Mam nadzieję, że to naprawisz! Coraz dłuższe rozdziały dajesz. Pomoge Ci szukać weny pośrób stron gazety BRAVO i wśród plakatów Jorge oraz twojego bałaganu na biurku. Pewnie gdzieś się tam szlaja albo ją zostawiłaś w ZSA.

    OdpowiedzUsuń
  3. 25 yrs old Senior Editor Margit Breeze, hailing from Campbell River enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Computer programming. Took a trip to Hoi An Ancient Town and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. ta strona

    OdpowiedzUsuń